Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

modlitwy Mojżesza: Dla jednych to dźwięk monotonny, dla innych to nieskończoność harmonii! Pamiętaj, że cię czekam, bo mamy jechać razem na bal do pani Beauséant. Kontrakt pana d’Adjuda został dziś rzeczywiście podpisany u dworu; biedna wice-hrabina dowiedziała się o tém o drugiéj po południu. Cały Paryż pójdzie dziś do niéj, jak pospólstwo idzie tłumnie na plac de Grève w dzień egzekucyi. Czyż to nie okrucieństwo iść po to tylko, by zobaczyć, czy ta kobieta będzie umiała ukryć swą boleść, czy dobrze umrzéć potrafii? Ja nie poszła-bym, to pewna, gdybym przedtém u niéj bywała; ale dzisiejsze przyjęcie będzie pewnie ostatniém, nie mogę go więc opuścić, bo wszystkie moje zabiegi byłyby daremne. Położenie moje jest wyjątkowe. Zresztą, chcę być na balu, bo i ty na nim będziesz. Czekam twego przybycia. Jeżeli nie przyjdziesz za dwie godziny, to nie wiem, czy potrafię przebaczyć ci takie wiarołomstwo“.
Rastignac wziął pióro i odpisał co następuje:
„Czekam doktora, który zawyrokuje, czy ojciec twój żyć będzie. Zdaje się, że jest umierający. Przyniosę ci wyrok, lecz boję się, żeby to nie był wyrok śmierci. Zobaczysz jeszcze, czy będziesz mogła być na balu. Przyjm zapewnienia najczulszéj miłości“.
Doktór przyszedł o wpół do dziewiątéj i znalazł, że lubo chory wyzdrowiéć nie może, lecz i śmierć nie tak rychło jeszcze nastąpi. Zapowiedział ciągłe zmiany na lepsze i na gorsze, od których życie i przytomność starego będą zależały.
— Lepiéj byłoby dla niego, gdyby prędzéj skończył — rzekł doktor na zakończenie.
Eugieniusz powierzył ojca Goriot pieczy Bianchon’a, a sam poszedł do pani Nucingen ze smutnemi wieściami, które miały zaćmić jéj radość. Tak przynajmniéj sądził nasz student, którego umysł napojony był jeszcze surowém pojęciem obowiązków rodzinnych.
— Z tém wszystkiém, powiedz jéj, niech się dobrze bawi — zawołał ojciec Goriot, podnosząc się na posłaniu, na którém leżał dotąd bezwładnie.
Eugieniusz stanął przed Delfiną z sercem rozdartém boleścią. Baronowa była już w trzewikach balowych, uczesana, gotowa tak, że tylko suknię włożyć pozostawało. Ale ostatnie te przygotowania, podobne do pociągnięć pędzla, któremi malarze wykończają swoje płótna, wymagały więcéj czasu niż samo tło obrazu.
— Jak-to, jeszcześ pan nie ubrany? — zapytała pani de Nucingen.
— Ale ojciec pani...
— Jeszcze mój ojciec — zawołała przerywając. — Ależ nie będziesz mię pan uczył, com winna swemu ojcu. Znam ja ojca od dawna. Ani słowa, Eugieniuszu. Wtedy będę pana słuchała, gdy