Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 195.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę pana — rzekła wdowa — i ojciec Goriot i pan mieliście opuścić mój dom piętnastego lutego. Tymczasem trzy dni upłynęły już od téj daty. Trzeba będzie zapłacić mi za cały miesiąc, ale ja poprzestanę na słowie pańskiém, jeżeli pan zechcesz zaręczyć za ojca Goriot.
— Po co? czyż mu pani nie ufasz?
— Czy nie ufam! gdyby nieborak stracił przytomność i umarł, to córki jego nie dałyby mi ani grosza, a to, co po nim pozostanie, nie warte i dziesięciu franków. Nie wiem, poco wyniósł dziś z domu ostatnie swoje sztućce srebrne. Wystroił się jak młodzieniec, a nawet, Boże odpuść, zdaje mi się, że się uróżował, bo był dziwnie jakoś wyświeżony.
— Ja odpowiadam za wszystko — rzekł Eugieniusz — i zadrżał z przerażenia przeczuwając nową jakąś katastrofę.
Poszedł co prędzéj do Goriot’a, którego zastał w łóżku. Bianchon siedział tuż przy nim.
— Dzień dobry ojcze — rzekł Eugieniusz.
Starzec uśmiechnął się łagodnie zwracając na niego szkliste swoje oczy. Jakże się ona ma? zapytał.
— Dobrze. A ty, ojcze?
— Nieźle.
— Nie trzeba go utrudzać — rzekł Bianchon odciągając Eugieniusza w róg pokoju.
— Cóż tu słychać? — zapytał Rastignac.
— Biedak cudem chyba może być zbawiony. Uderzenie na mózg już nastąpiło. Przyłożyłem mu synapizmy, szczęściem odczuwa je, to znak, że działają.
— Czy można go przenieść?
— Niepodobna. Trzeba go pozostawić w spokoju i strzedz od wszelkiego wzruszenia fizycznego lub moralnego.
— Kochany Bianchon, my obaj będziemy go pielęgnowali.
— Jużem ja wezwał naczelnego lekarza z mego szpitala.
— No i cóż?
— On zawyrokuje dopiéro jutro wieczorem. Przyrzekł mi, że przyjdzie, gdy załatwi swą czynność. Na nieszczęście, ten biedak stary popełnił dziś jakiś krok nierozważny, z którego nie chce się wytłómaczyć. Uparł się jak muł jaki. Gdy mówię do niego, to udaje, że nie słyszy, albo, że śpi, a gdy oczy otworzy, to zaczyna stękać, żeby mi tylko nie odpowiadać. Chodził dziś z rana na miasto, nie wiadomo dokąd. Zabrał z sobą, co tylko posiadał z kosztowniejszych rzeczy i musiał zrobić jakąś frymarkę, przyczém resztki sił wyczerpał. Jedna z córek była u niego.