Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Usłyszawszy tę obietnicę, woźnica popędził przez ulice Paryża z szybkością błyskawicy.
— Ten woźnica jedzie żółwim krokiem — mówił ojciec Goriot.
— Dokąd mnie pan wieziesz? — zapytał Rastignac.
— Do twego mieszkania — rzekł ojciec Goriot.
Powóz zatrzymał się na ulicy d’Artois. Stary wyskoczył najpierwszy i rzucił woźnicy dziesięć franków z rozrzutnością wdowca, który o nic nie dba w paroksyzmie dobrego humoru.
— Dalej-że, chodźmy — mówił prowadząc Rastignac’a przez dziedziniec. Zatrzymali się na trzeciém piętrze, u drzwi mieszkania położonego w tylnéj części nowego i bardzo ładnego domu.
Ojciec Goriot nie potrzebował dzwonić. Teresa, pokojówka pani de Nucingen, otworzyła im drzwi. Eugieniusz znalazł się w prześliczném kawalerskiém mieszkaniu, które składało się z przedpokoju, niewielkiego saloniku, sypialni i gabinetu z oknem wychodzącém na ogród. Wszystkie sprzęty i ozdoby w saloniku odznaczały się wdziękiem niezrównanym. Delfina siedziała na kanapce przy kominie, na którym palił się ogień; spostrzegłszy Eugieniusza, odrzuciła ekran i wstała na jego spotkanie.
— Trzeba było posyłać po pana — rzekła głosem wzruszonym — bo sam nie chcesz nic zrozumiéć.
Teresa wyszła. Student pochwycił Delfinę w objęcia, uścisnął ją żywo i zapłakał z radości. To, co teraz widział, odbijało tak silnie od tłumu wrażeń, które przez cały dzień szarpały mu serce i głowę, że nie mógł zapanować w téj chwili nad rozdrażnieniem nerwowém.
— Już ja wiedziałem, że on cię kocha — szepnął ojciec Goriot, zbliżając się do córki, gdy tymczasem Eugieniusz osunął się bezwładnie na kanapę, nie zdolny przemówić, ani pojąć, w jaki sposób odbyło się to ostatnie skinienie laski czarnoksięskiéj.
— Chodź-że pan zobaczyć — mówiła Delfina, biorąc go za rękę i wprowadzając do pokoju, w którym dywany, sprzęty i najdrobniejsze szczegóły naśladowały, tylko w mniejszych rozmiarach, wszystko to, co się znajdowało w pokoju Delfiny.
— Brak tutaj łóżka — rzekł Rastignac.
— Tak jest — powiedziała rumieniąc się i ściskając go za rękę.
Eugieniusz spojrzał na nią i pojął, lubo tak młody, wiele to wstydliwości niekłamanéj ukrywa się w sercu kochającéj kobiety.
— Należysz do tych istot, które zawsze ubóstwiać potrzeba — szepnęła mu do ucha. Tak jest, my się tak dobrze rozumiemy, że ośmielam się powiedziéć, co myślę: im bardziéj miłość jest gorąca i szczera, tém więcéj powinna być ukrywana i osłonięta. Niech żaden człowiek żywy nie wié o naszéj tajemnicy.