Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— On zdrów zupełnie.
— Pani sądzi? — zapytał Poiret.
— Na prawdę! on tak wygląda, jak gdyby spał. Sylwia poszła po doktora. Uważasz pani — sapie, gdy mu eter podaję. Ach to se-passe (spazm). Puls jest dobry. Ależ bo on silny jak Turek. Patrz pani tylko, jaki u niego znak na żołądku; o! człowiek ten sto lat żyć będzie! Jednak peruka jego dobrze się trzyma. Cóż-to, przyklejona? to on dlatego nosi fałszywe włosy, że jest ryży. Powiadają, że wszyscy ludzie z rudemi włosami muszą być albo dobrzy, albo źli. To on jest chyba dobry?
— Tak dobry, że dawno już powinienby wisiéć — rzekł Poiret.
— U szyi pięknéj kobiety, chciałeś pan powiedziéć — dorzuciła żywo panna Michonneau. Idź już pan sobie, panie Poiret. Nasza to rzecz pielęgnować was, gdyście chorzy. Pan powinienbyś pójść teraz na przechadzkę — dodała. Pani Vauquer i ja dopilnujemy dobrze kochanego pana Vautrin.
Poiret wyszedł pokornie i bez szemrania, jak pies, którego pan kopnął nogą.
Rastignac potrzebował przejść się, odetchnąć świeżém powietrzem, bo zdawało mu się, że się zadusi. Wilią dnia tego chciał przeszkodzić spełnieniu morderstwa, którego miano dokonać o naznaczonéj godzinie. Co się z nim późniéj stało? Drżał z obawy, czy nie jest wspólnikiem zbrodni. W téj chwili jeszcze przerażało go wspomnienie zimnéj krwi Vautrin’a.
— A jeżeli Vautrin umrze, nie powiedziawszy nic przed śmiercią? — myślał Rastignac i szedł po alei ogrodu Luksemburskiego, jak gdyby sfora psów gnała się za nim, jak gdyby słyszał zajadłe ich szczekanie.
— Słuchaj — zawołał na niego Bianchon, czytałeś Pilota?
Pilot, była-to gazeta radykalna wydawana pod kierownictwem Tissot’a. Wychodziła ona w kilka godzin po gazetach porannych i zawierała najświeższe wiadomości, które dochodziły na prowincyą o dwadzieścia cztery godziny wcześniéj niż wiadomości podawane w innych pismach.
— Jest tam sławna historya — mówił asystent przy szpitalu Cochin. Młody Taillefer pojedynkował się z niejakim hrabią Franchessinim ze staréj gwardyi, który wpakował mu w czoło dwa cale żelaza. W skutek tego Wiktoryna jest jedną z najbogatszych partyj w Paryżu. Ha! gdyby to można było przewidziéć! Śmierć, to istna gra w trente-et-quarante. Czy to prawda, że Wiktoryna nie obojętnie na ciebie spogląda?
— Przestań, Bianchon, ja się z nią żenić nie myślę. Kocham prześliczną kobietę, która odpłaca mi wzajemnością, i...
— Mówisz to w taki sposób, jak gdyby dochowanie wierności