Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z oczu, chciałam uciec piechotą... dokąd? nie wiem sama. Oto życie większéj części kobiet paryskich: nazewnątrz zbytek, a w duszy troski okrutne. Znam biedne istoty jeszcze nieszczęśliwsze ode mnie. Są przecie kobiety, które muszą prosić swych dostawców o przedstawianie fałszywych rachunków. Inne zmuszone są okradać własnych mężów: jedni sądzą, że kaszmir kupiony za sto luidorów kosztuje pięćset franków, drudzy, że kaszmir wartujący pięćset franków płaci się po sto luidorów. Są nawet takie biedne istoty, które muszą głodzić swe dzieci i szachrować w najrozmaitszy sposób, żeby zarobić sobie na suknię. Ja przynajmniéj nie splamiłam się żadném nędzném oszustwem. To była moja ostatnia troska. Niektóre kobiety sprzedają się swym mężom, żeby późniéj panować nad niemi, a ja jestem przynajmniéj swobodna! Gdybym chciała, to Nucingen zasypałby mię złotem, lecz wolę płakać, wsparłszy głowę na sercu człowieka, o którym wiem, że wart jest mego szacunku! Ach, dziś wieczorem de Marsay nie będzie miał prawa patrzéć na mnie, jak na kobietę zapłaconą przez niego!
Ukryła twarz w obu dłoniach, nie chcąc pokazać, że płacze; lecz Eugieniusz odsunął zlekka jéj ręce. Jakże wspaniale wyglądała w téj chwili!
— Ach, to coś okropnego mieszać tak pieniądze z uczuciem! Pan nie będziesz mógł mię kochać! — zawołała.
Eugieniusz wzburzony był tą mieszaniną dobrych uczuć, które tak wysoko mogą podnieść kobietę, z występkami, do których popycha ją dzisiejszy ustrój społeczny. Przemawiał łagodnie i pocieszająco, podziwiając tę piękną istotę, która wydała naiwnie nierozważny krzyk boleści.
— Przyrzecz mi pan, że nie użyjesz tego za broń przeciw mnie saméj.
— Ach, pani, nie byłbym zdolny do czegoś podobnego — odparł student.
Pochwyciła jego rękę i przycisnęła ją sobie do piersi ruchem zdradzającym żywą wdzięczność.
— Otom, dzięki panu, swobodna i wesoła. Żyłam pod naciskiem ręki żelaznéj. Teraz wieść będę życie skromne, nic nie będę wydawała. Pan przyjmiesz mię taką, jaką będę, nie prawdaż, przyjacielu drogi? Weź pan to — mówiła daléj — zatrzymując dla siebie tylko sześć biletów bankowych. Sumiennie winnam panu tysiąc talarów, bo wyobrażałam sobie, że gram z panem na współkę.
Eugieniusz wzbraniał się jak dziewczyna, lecz w końcu musiał przyjąć pieniądze, gdyż baronowa powiedziała: Będziesz pan moim wrogiem, jeżeli nie zechcesz być wspólnikiem. — Zachowam więc te pieniądze, żeby miéć o czém spróbować znów szczęścia w razie potrzeby — rzekł Eugieniusz.