Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieszkańcy gospody Vauquer nie liczymy się wcale do ulubieńców fortuny.
Vautrin rzucił na Rastignac’a spojrzenie ojcowskie i lekceważące zarazem, które zdawało się mówić: Bębnie jakiś! nie wystarczyłbyś mi nawet na jeden kąsek! Poczém dodał głośno: — Jesteś pan w złym humorze dlatego, że może ci się nie powiodło z piękną hrabiną de Restaud?
— Ona zamknęła przede mną drzwi za to, żem powiedział, iż ojciec jéj zasiada z nami do jednego stołu — zawołał Rastignac.
Wszyscy goście spojrzeli po sobie. Ojciec Goriot spuścił oczy i odwrócił głowę ocierając łzy.
— Zaprószyłeś mi pan oko tabaką — rzekł do sąsiada.
— Kto sprobuje dokuczać ojcu Goriot, ten od dzisiejszego dnia będzie miał ze mną do czynienia — wyrzekł Eugieniusz, zwracając się do sąsiada starego fabrykanta makaronu. Ojciec Goriot wart więcéj od nas wszystkich. Nie mówię tego do pań — dodał zwracając się ku pannie Taillefer. — Zdanie to było stanowcze, Eugieniusz wyrzekł je takim głosem, że wszyscy obecni zamilkli. Vautrin tylko rzekł drwiąco: — Kto bierze ojca Goriot na swój rachunek i chce zostać jego redaktorem odpowiedzialnym, ten powinien umiéć dobrze się obchodzić ze szpadą i z pistoletem.
— Ja téż postaram się o to — rzekł Eugieniusz.
— Czyś pan rozpoczął dziś kampanią?
— Być może — odparł Eugieniusz. — Lecz nie jestem obowiązany zdawać nikomu sprawy z mych czynności, bo sam nie staram się zbadać, co inni robią po nocy.
Vautrin spojrzał na niego z-ukosa:
— Mój mały, jeżeli chcesz ocenić maryonetki należycie, to wejdź zupełnie do budy, a nie poprzestawaj na zaglądaniu przez dziury pokrycia. Dość téj gawędy — dodał — widząc, że się Eugieniusz burzyć zaczyna. Pogadamy jeszcze z sobą, jeżeli tylko pan zechcesz.
Obiad przechodził w milczeniu ponurém. Usłyszawszy słowa studenta, ojciec Goriot, pogrążył się cały w boleści i nie pojmował nawet tego, że usposobienie ogólne zmieniło się na jego korzyść, gdyż młodzieniec zdolny odeprzéć prześladowanie wystąpił w jego obronie.
— Czyżby pan Goriot był rzeczywiście ojcem jakiéjś hrabiny? — spytała z-cicha pani Vauquer.
— I hrabiny i baronowéj — odrzekł Rastignac.
— To nic dziwnego — rzekł Bianchon do Rastignac’a — ja macałem już jego głowę i znalazłem na niéj jednę tylko wyniosłość: guz ojcowstwa; z niego będzie ojciec wiekuisty.