Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a bardziéj jeszcze pana barona. Być może, że córki nie przestały kochać ojca, to téż chciały tak zrobić, żeby i wilk był syty i koza cała; chciały dogodzić i ojcu i mężom; przyjmowały Goriot’a, gdy nie było nikogo więcéj, i składały to na karb czułości. „Przychodź, ojczulku, najlepiéj nam będzie, gdy będziemy sami“ i t. d. Co do mnie, moja droga, zdaje mi się, że prawdziwe uczucie umie widziéć i pojmować: musiało się więć krwawić serce biednego przedstawiciela dziewięćdziesiątego trzeciego roku. Widział, że się córki rumienią za niego, że one kochają mężów, a on zięciom zawadza. Trzeba się było poświęcić. I nieborak poświęcił się, gdyż był ojcem; skazał się na dobrowolne wygnanie. Widząc zadowolnienie córek, pojął, że dobrze zrobił. I ojciec i dzieci byli spólnikami téj małéj zbrodni. Wszędzie się to spotyka. Czyż taki ojciec Doriot nie wyglądałby jak plama dziegciowa w salonach swych córek? Nudziłby się i czułby, że nie jest na właściwém miejscu. To co spotkało owego ojca, może téż spotkać każdą piękną kobietę ze strony najukochańszego człowieka; niech tylko znudzi go swą miłością, a porzuci ją natychmiast i gotów będzie popełnić czyn nikczemny, byle tylko uciec od niéj. Wszystkie uczucia podlegają temu prawu. Serce nasze, to skarbnica, wypróżnijmy je odrazu, i otośmy zrujnowani. Nie przebaczamy uczuciu, co się odrazu wylało, jak nie przebaczamy również człowiekowi, który ani grosza nie posiada. Ojciec ów nie miał już nic do dania. Przez lat dwadzieścia nie żałował uczucia, miłości, a z majątku wyzuł się odrazu. Cytryna była dostatecznie wyciśnięta i córki wyrzuciły szczątki na ulicę.
— Świat jest nikczemny — rzekła wicehrabina. Skubała szal ze spuszczonemi oczyma, gdyż była do żywego dotknięta słowami, które pani de Langeais do niéj zastosowała, opowiadając historyą Goriot’a.
— Nikczemny? Nie — odparła księżna — idzie tylko zwykłym trybem. Mówię ci o nim w ten sposób, bo chcę przekonać, że znam go doskonale. Zresztą myślę tak jak ty — rzekła, ściskając ręce wicehrabiny. — Świat kałużą, starajmy się więc trzymać na miejscu najbardziéj wyniosłém. — Wstała i złożyła pocałunek na czole pani de Beauséant: — Dziwnie piękną jesteś w téj chwili, najdroższa — wyrzekła. — Masz niewypowiedzianie piękne rumieńce.
Poczém spojrzała na kuzyna wicehrabiny, skinęła zlekka głową i wyszła.
— Ojciec Goriot jest wzniosły! — zawołał Eugieniusz, przypominając sobie w téj chwili, jak starzec gniótł wśród nocy półmisek srebrny.
Pani de Beauséant wpadła w zadumę i nie słyszała słów jego.