Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/494

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z komór wybiegły dziewki takie, co zwyczajne
Zadawać się z gachami, miewać schadzki tajne.
Słysząc Odys ich śmiechy, ważył w głębi duszy
Czy się zerwie i wszystkie do jednej pokruszy,
Czy im jeszcze dozwoli na bezwstyd zbrodniczy
Raz ostatni? — I serce w piersiach mu skowyczy
Jak u suki, co szczeniąt pilnując swych, szczeka,
I zaczepia każdego przechodniego człeka.
Tak w nim wrzało — i byłby na nie wraz uderzył,
Ale bijąc się w piersi, poryw ten uśmierzył:
»Cierp serce! przecie nieraz gorsześ przecierpiało
Jak z Kiklopem, gdy szarpał żywcem druchów ciało —
A jednak to się zniosło; wyszedłem z tej matni,
Pewny, że przyszedł na mnie w życiu dzień ostatni.«
Tak mówił i ukajał w głębi burze duszne,
Serce się ukoiło rozkazom posłuszne;
On tylko wił się ciągle w bezsennym ucisku,
Jak ten, co postawiwszy kiszkę na ognisku
Nadzianą krwią i tłuszczem, przewraca co chwili
Bo prędzej usmarzona, prędzej go posili —
Tak i on z boku na bok ciągle się przewracał
Myśląc jakby te gachy na raz powytracał —
Lecz ich tylu, on jeden!... Wtem z nieba Pallada
Zbiegła doń kształt przybrawszy panny, i powiada,
Stanąwszy u głów jego, tak mówiło dziéwcze:
»Czemu czuwasz a nie spisz ty mój nieszczęśliwcze,
Przecież jesteś w swym zamku, z żoną pod tym dachem
I z najlepszym jaki jest synem, Telemachem.«

Na to jej odpowiedział Odys, mądra głowa: