Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»Autoliku! ot wnuk twój; daj mu jakie imie
Wnukaś pragnął; od ciebie niech więc miano przyjmie.«
I Autolik tak mówił do córy i zięcia:
»Drodzy moi, wynajdę imię dla dziecięcia;
A ponieważ z niewiasty i mężmi skłócony
Sierdząc się na ród ludzki, w waszem przybył strony —
Więc zwijmy go Odyssem; sierdzistym zwę wnuka.
A kiedyś, gdy wyrośnie, niechże mię poszuka
W parnaskich górach w mojej ojczystej siedzibie,
A ja mu w upominkach hojnych nieuchybię.«
Więc później, gdy się wybrał po te upominki,
Autolik gościa witał; Autolika synki
Dłoń mu bratnią podali, przyjęli uprzejmie;
Niemniej i Amfitea z czułością obejmie
Swego wnuka, całując w oczy, w obie lica.
Autolik dziarskim synom krzątać się zaleca
I sposobić biesiadę. Ci rozkaz spełniają,
Ciągną pięcio-letniego ciołka — zarzynają,
Drą ze skóry, na ćwierci rąbią, te znów sieką
Na drobniejsze kawały, na rożnach je pieką
Po nad żarem, i gościom rozdają pieczenię.
Tak dzień cały, aż słońca zagasły promienie,
Cieszyli się u spólnej rodzinnej biesiady.
Lecz po słońcu, gdy ziemię owinął mrok blady,
Spać poszli i snów słodkich krzepili się darem.
O jutrzence, gdy błysła już na niebie szarem,
Autolika synowie, zebrawszy psów złaje
Na łów ciągną; i Odys do wyprawy staje.
Pną się w góry Parnasu skróś leśnych zarośli —
A gdy do smaganego wiatrem szczytu doszli