Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/481

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

By odświeżon, mógł razem z Telemachem śniadać
W tej tu izbie. Lecz wara na niego napadać!
Ktoby śmiał go znieważyć, ciężko pożałuje,
I niech mi się na oczy już niepokazuje.
A ty gościu! pomyśleć mógłbyś, że rozumem,
I sercem, niegóruję po nad niewiast tłumem,
Gdybym cię niemytego i w lichej odzieży
Częstowała. Nasz żywot krótką metę mierzy,
A kto serce ma twarde, i w czynach okrutny
Takiemu życzą wszyscy by żywot miał smutny,
A jeszcze i po śmierci przekleństwo go ściga.
Lecz kto myśli poczciwie i przed złem się wzdryga
Tego sławę po światu roznoszą przechodnie
I krocie ust powtarza że umiał żyć godnie.«

Na to jej bystro-głowy Odys odpowiada:
»Wierzaj mi, o czcigodna żono Laerciada!
Żem już odwykł od kołder i miękkich pościeli,
Odkąd z śnieżnych gór Krety, na morskiej topieli
Przyszło mi w długodziobym okręcie się wędzić.
Pozwól więc, jak mam zwyczaj, i tę noc przepędzić;
A spędziłem ich wiele na nędznej pościółce
Tęskniący ku jutrzence złotej przyjaciółce.
Mycie nóg, które każesz — także niepotrzebne;
Niezniósłbym aby panny myły mię służebne;
Zanic nóg mych dotykać żadnej niepozwolę.
Jeśli masz jaką starkę stateczną, to wolę,
Coby tak nieszczęśliwą w życiu jak ja była —
Tejbym niebronił; niechby nogi mi umyła.«