Strona:PL Homer - Iliada (Popiel).djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rzekł i gardło warchlaka poderżnął ostrém żelazem;
Jego Talthybios w sinego bezdenne morza otchłanie
Rzucił zamachem, na strawę dla ryb; atoli Achilles
Wstawszy odezwał sie z mową do mężnych w boju Argeiów:

„Zewsie rodzicu ty strasznym urokiem ludzi dotykasz!
270 

Pewnie by duszy przenigdy mi w piersi nie był podburzył,
Tak straszliwie Atrydes i nie byłby porwał dziewicy,
Przeciw méj woli niemocen od gniewu; lecz Kronid jedynie
Żądał by jak najwięcéj Achajów śmiercią poległo.

Idźcie wy teraz na strawę by później do walki się stroić.“
275 

Tak przemówił i radę na prędce zwołaną rozwiązał.
Tamci się zaś rozeszli do swego każden okrętu;
Myrmidonowie szlachetni krzątając się w koło podarków,
Poszli by zanieść takowe do statku Achillesowego;

Pod namiotem takowe złożywszy pomieszczą niewiasty;
280 

Konie zaś druhy szlachetne pędzili by w tabun je złączyć.
Potém atoli Bryzejda, podobna do złotéj Kiprydy,
Kiedy ujrzała Patrokla skłutego morderczém żelazem,
Wziąwszy w objęcia żałośnie jęknęła, rękoma zaś szarpać

Piersi poczęła i szyję gładziutką i śliczne oblicze.
285 

Potem zanosząc się płaczem wyrzekła boska niewiasta:
„Drogi Patroklu co dla mnie w niedoli byłeś najmilszym,
Ciebie gdy wyszłam z namiotu pozostawiłam żywego;
Teraz cię poległego znajduję, władyko narodów,

Nazad wróciwszy; tak zawsze nieszczęście się styka z nieszczęściem.
290 

Męża którego mi dali mój ojciec i matka dostojna,
Tego widziałam przed miastem skłutego morderczém żelazem,
Oraz i trzech braciszków, przez jedną matkę zrodzonych,
Bardzo mi drogich, a wszyscy w dzień klęski nieszczęsnéj zginęli.

Nawet i ty mi nie dałeś, gdy męża mojego Achilles
295 

Zabił, a potém wyburzył boskiego miasto Myneta,
Płakać, lecz zawsze mówiłeś, że mnie boskiego Achilla
Młodą uczynisz małżonką, a potém do Fthyi zawieziesz
W łodziach, i ucztę weselną dla Myrmidonów zgotujesz.

Temu ja płaczę bez końca, żeś ty najmilszy mi zginął.“
300