Strona:PL Homer - Iliada (Popiel).djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Taki jéj wreszcie pomysł wydaje się w duszy najlepszym;
Jak najlepiéj się przyozdobiwszy do Idy podążyć,
Czyby téż nie zapragnął podzielić się łożem w miłości,
W obec jéj wdzięków, a potem łagodném i słodkiém uśpieniem

Stulić powieki, a umysł przytomny i bystry mu przyćmić.
165 

Spieszy więc do sypialni; urządził ją syn jéj Hefajstos
Luby, i szczelne drzwi przystosówał misternie do słupków,
Skrytém zamknięciem, nikt inny go z bogów otworzyć nie zdoła.
Tamże wszedłszy, za sobą przymknęła świecące podwoje.

Więc nasamprzód ambrozią z kibici pragnienie budzącéj
170 

Skazy wszelakie obmywszy, namaszcza się czystym olejkiem,
Ambrozyjskim milutkim, aż woń się od niego rozchodzi;
Ledwie nim tym tylko poruszy w śpiżowych gmachach Diosa,
Dymek woniący ku ziemi, i w górę się niebios rozchodzi.

Piękne swe ciało takowym oblawszy i bujne kędziory
175 

Przeczesawszy, rękoma świécące uplata warkocze,
Ambrozyjskie, ze skroni je nieśmiertelnéj odgarnia.
W koło zaś ambrozyjską się szatą obwija; Athene
Z tkanki ją przędła cieniutkiéj i haftem przybrała misternie;

W końcu zaś złotą klamerką takową na piersi przypięła.
180 

Potém przepaskę zarzuca, zdobiło ją sto kutasików;
W uszka dokładnie przeszyte kolczyki prześlicznéj roboty,
Trójgwiaździste zakłada, wesołym odblaskiem świeciły.
Wszystko to potem bogini wspaniałą pokrywa namiotką,

Piękną, z pod igły, bieluchną, jak czysty promyk słoneczny;
185 

Do świecących zaś stóp przywięzuje ozdobne postoły.
Wreszcie gdy całym tym strojem odziała swą postać bogini,
Spiesznie wychodzi z sypialni, by Afrodytę na stronę
Z dala od bogów odwołać, i słowem się do niéj odezwie:

„Bądźże mi teraz powolną, kochane dziecie, w czém pragnę;
190 

Tylko czy mi nieodmówisz, bo żal masz do mnie w twej duszy,
Oto, że ja dla Danajów, a tyś dla Trojan życzliwą?“
Rzeknie jéj na to w odpowiedź Afrodys córa Diosa:
„Hero bogini najstarsza, wielkiego córo Kronosa!

Twoje mi objaw żądanie, a spełnić je serce mi każe,
195