Przejdź do zawartości

Strona:PL Herbert George Wells - Wizye przyszłości.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trudno wyobrazić sobie, jakim sposobem balon tego rodzaju uniósłby armatę, nawet najmniejszego kalibru. Prawdopodobnie trzebaby zadowolić się drobniejszą bronią palną, wyrzucającą kule wybuchowe na balony przeciwnika, lub wybijającą jego załogę gradem kartaczy; byłby to rodzaj rekina napowietrznego. Spróbujemy opisać epizod takiej walki, której bezsilnym świadkiem będzie schowany w swoich kazamatach strzelec z 1950 roku.

Dwóch ludzi ze swojej skrytki patrzy na niebo. W każdej chwili gotowi są stawić czoło wszelkim niebezpieczeństwom. Wiatr sprzyja wrogowi. Widziano całe upalne rano, jak jego balony na sznurach wznosiły się i opuszczały ustawicznie. Nagle zagrzmiały wielkie armaty. Powstaje zamieszanie i hałas w ukrytych pozycyach i szańcach. Poza naszymi strzelcami wznosi się rekin napowietrzny. Balony nieprzyjacielskie manewrują, uchodzą, opuszczają się ku ziemi pod gradem naszych pocisków. Potem płynie ku naszemu statkowi maszyna latająca przeciwnika. Wiatr porywa ją ponad nasze głowy. Na jej końcach widzimy coś w rodzaju dwóch stalowych ostróg o ostrych brzegach — to najstraszniejsza jej broń. Użyje jej przeciwko balonom, wznosząc się z możliwie największą szybkością ponad nie w powietrze, a potem, nagle zaciskając swoje rezerwoary gazowe, rzuci się jak miecz na balon przeciwnika i zręcznie przetnie ostrogą powłokę balonu. Usłyszymy wystrzały karabinowe, rozrywania sznurów, krzyki, rozdzierania, może wybuchy i płomienie pożaru. W przewidywaniu takich katastrof machiny latające zaopatrzone będą zapewne w spadochrony — i oto w ostatnich chwilach takich walk ujrzymy aeronautów, próbujących ze spadochronami w ręku skoczyć rozpaczliwie w przepaść i uniknąć