Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  176  —

— Sztuczny, to jest, widzisz... to jest...
— Nie wiesz, a mówiłaś, że wszystkiego się domyślasz?
— Poczekaj. Otóż się domyślam. Naturalny jest to niezawodnie taki, co się urodzi po ślubie, a sztuczny, to taki, co przedtem.
— Może być! może być! Ale w takim razie my obie, naprzykład, mogłybyśmy mieć tylko synów sztucznych.
— Chyba.
— Ot, to byłby dopiero wypadek!
Jednakże tego rodzaju wypadek wydał się widocznie Irce czemś bardzo wesołem, albowiem parsknęła nagle śmiechem, poczem spytała z rozjaśnionemi oczyma:
— Powiedz, chciałabyś mieć sztucznego syna?
Lecz Marynia podniosła do góry swe śliczne oczy, koloru błękitnego barwinku i, jak przystało na poważną osobę, która nie wypowiada żadnych życzeń bez dojrzałego namysłu, odrzekła:
— Wolałabym mieć foxterjera.
Po chwili zaś dodała:
— ...Białego, z jednem czarnem uchem i z czarną łatą na grzbiecie.
— A ja chciałabym mieć odrazu parę.
— Prawda, że byłoby to jeszcze weselej.
Tu westchnęła i dodała z melancholją kobiety, przywykłej do zawodów:
— Ale nam się to pewno nigdy nie zdarzy.
Lecz Irkę ogarnęły innego rodzaju wątpliwości: