Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  136  —

dziwiam następnie w was i to, że mówiąc rzeczy, które tak mile głaszczą ucho słuchacza, umiecie zachować godność narodową i, jak przystało potomkom Milcjadesa i Temistoklesa, potraficie zawsze uniknąć przesady w pochlebstwie. Miło mi słyszeć o waszej miłości dla Rzymu i dla mnie, a jeszcze milej, że niepodległość uważacie za rzecz wam niepotrzebną i że potępiacie demagogów, którzy marzyć o niej nie przestali. Wiem zresztą, że ich jest już niewielu i że zdrowy rozsądek bierze górę nietylko w Atenach, ale i w całej Helladzie. Ten rozsądek widzę i w tem, że niedawno jeszcze uczciliście w bardzo praktyczny sposób posągami Brutusa i Kasjusza, którzy wówczas byli panami Grecji. O praktyczności tego sposobu wspomnę jeszcze za chwilę, tymczasem oświadczam wam, że wierzę w szczerość waszych intencyj, jakkolwiek nie wątpię, że jeśli w niezbadanych wyrokach przeznaczenia leży, abym i ja (czego się nie spodziewam) został w przyszłości przez kogo zwyciężony, — to wzniesiecie tak samo posągi i mojemu zwycięzcy. Ale nie biorę wam tego za złe, Ateńczycy, tem bardziej, że przyszłość wolno przepowiadać tylko wyroczniom, a tymczasem, w teraźniejszości, uczyniliście mnie waszym bogiem Dionizjuszem, który i w Rzymie pod nazwą Bachusa jest czczony. I zaiste, mili, jeśli Dionizjusza poznać można po miłości dla bachantek i wina, to ja nim jestem, albowiem nikt z potomków Deukaljona nie miłuje tak ładnych dziewcząt — i nie było jeszcze chyba człowieka, któryby do tego stopnia lubił się w dobrej kompanji zakropić!...
Tu roześmiał się potężny triumwir, a za nim ro-