Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czego nie miałbym cenić więcej uczciwej nędzy od uczciwego bogactwa? Człowiek uczciwy, a przy tem bogaty, pachnie nardem, albowiem ma na to, by się nim codzień namaścić, twoją zaś uczciwość czuć nawozem, który do śmierci będziesz przewracał, gdyż nic innego nie potrafisz.
— Umiem grać na cytrze! — zawołał nieszczęśliwy Abdolonim.
— Lepiej dla ciebie byłoby o tem nie mówić — odpowiedział Marhabal. — To się podobać może mojej córce, nie mnie. Wiem, że u Greków, kto nie gra na cytrze, ten uchodzi za gbura i barbarzyńcę. Są tam ludzie, którzy nic innego nie czynią, a jednak otacza ich sława i — choć trudno temu uwierzyć — otacza ich szacunek większy, niż cieślów, którzy budują okręty, a nawet — niż kupców. Ale Grecy to naród dzieci, nasz zaś Sydon — to miasto poważne i zamieszkałe przez ludzi rozsądnych. Co do mnie uważam, że człowiek młody, zdrów i silny, który, zamiast pracować, gra na jakimś instrumencie lub pisze wiersze, — bo i tacy bywają u Greków — zasługuje na równą pogardę, jak wróbel, który ćwierka na dachu bez żadnego dla nikogo pożytku. To też, gdybyś był tylko muzykiem lub poetą, byłbym cię kazał odrazu zrzucić ze schodów, rozsądnemi bowiem słowami nie przemawia się do półgłówków.
— Więc nie mogę mieć żadnej nadziei! — zawołał Abdolonim.
— Nadzieję, jeśli ci się tak podoba, możesz mieć, ale nie możesz mieć i nie będziesz miał mojej córki. Sam powiedziałeś, że twoja prośba jest sza-