Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  96  —

kupić cnoty obywatelskiej dla Rzymu, tak samo jak dziewiczego rumieńca dla Sempronji.
— Zapewne. Chybaby stare groby chciały ją sprzedać.
— Widzisz więc, że pieniądze nie są wszystkiem, jakkolwiek kto je posiada, ten powinien się poddać woli bogów. Ale ja ci więcej powiem: że pieniądze mogą czasem tak ciężyć jak długi, a poniekąd być nawet przekleństwem. Weź tylko jedno na uwagę: gdy kto wymieni pomiędzy ludźmi moje imię: „Krassus“ — co najprzód każdy pomyśli?... „Ach, Krassus — ten bogacz!...“ Czy nie tak?... I nikomu nie przyjdzie do głowy, że w tym Krassusie są może inne bogactwa, które przydałyby się więcej od złota Rzymianom...
— Ty idjoto! — pomyślał Warguntejusz.
A głośno rzekł:
— Zaczynam cię, drogi, rozumieć.
— Powtarzam — mówił dalej Krassus — że ludzie wolą zaglądać do mojej skrzyni, niż do mojej duszy i powtarzam, że to jest może szkoda — nietylko dla mnie. W Rzymie słyszy się ciągle o rozmaitych naszych znajomych: „ten, to wyjątkowy umysł! — ten, to przyszła znakomitość! — ten, to przyszła gwiazda!“ — A Krassus zawsze tylko „bogacz!...“ Co za niesprawiedliwość i co za przesada. Aż uszy wiedną! Rzymianie szukają zawsze na chybi trafi!... Znam ja przecie te wszystkie wasze znakomitości i wiem lepiej, niż inni, do czego one najzdolniejsze!