Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  94  —

zbiera, tem więcej ich ma. I oto wszystko. Ale i dziecku ta jedna zabawa nie wystarcza. Pomyśl przytem, że kto nie wydaje swoich pieniędzy, ten właściwie mówiąc, nie ma z nich pożytku, a kto je zbiera, ten nie lubi ich wydawać. Taka jest złośliwość Fortuny.
— Ach, ty kutwo! — pomyślał Warguntejusz.
Krassus zaś mówił dalej z jeszcze większą goryczą:
— Cycero podejrzewa mnie istotnie, że sprzyjam Katylinie, a nawet, że należę do waszego sprzysiężenia i w głowę zachodzi, co człowieka tak zamożnego mogło do tego skłonić. Nigdy tylko nie wpadnie na tę prostą myśl, że może i ja dosyć już mam tego wszystkiego, co mnie otacza i że mówię sobie: niech będzie co chce, byle była jakaś zmiana.
— Krassusie, dokazałeś tego, czego dawno nikt nie dokazał. Potrafiłeś mnie zadziwić.
— Kto wie, czy cię jeszcze bardziej nie zadziwię. Ty, naprzykład, powiadasz, że mogę wszystko kupić. Wszakże ty znasz dobrze Sempronję?
— Na Amora i wszelkie ludzkie i boskie żądze! Jeśli o Sempronję chodzi...
— Czekaj... Powiedz mi co ty o niej sądzisz?
— Musisz mi pożyczyć jaką grubą sumę, albowiem cały wieczór zmuszasz mnie do powtarzania takich rzeczy, które mógłby ci powiedzieć każdy inny. Co sądzę o Sempronji? Sądzę, że jest piękna jak Cypryda, że tańczy jak Terpsychora, to jest daleko lepiej, niż uczciwej kobiecie przystało; że rozmowa z nią upaja więcej, niż sycylijskie wino, że po-