Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  57  —

ciągam? toż wiadomo, że koroniarze sami przeciągają, a jak im to mówić, to się jeszcze śmieją.
— Ja się nie śmieję: ale poznałem, że pan Litwin, bom na Litwie dużo bywał i nawet pisałem o tych rzeczach, które się na Litwie kiedyś działy.
— To pan dobrodziej literata czy jak?
— Tak jest.
— A „jaka książka“ pan o naszej Litwie napisał?
— O wojnach szwedzkich za króla Jana Kazimierza.
Twarz staruszka rozjaśniła się, jakby padł na nią promień słońca i począł mówić prędszym już i żywszym głosem:
— Dobrodzieju! „Potop“ — co? Znam! jakże? I aż mi teraz dziw, żem ja pana odrazu nie poznał, bo ja pański „landszaft“ u jednego księdza widział i nie raz, i nie dwa go oglądał. Ach, Boże ty mój miły! Toż ja z tamtych stron!... ja tam niedaleko od Laudy... Tam trafiają się jeszcze i Butrymy i Gościewicze i Domaszewicze, a w Pacunelach to ja i nieraz zamłodu bywał.
— A Pacunelki zawsze takie ładne?
— Bywają, bywają, ale niektóre to się coś niecoś od tamtych czasów zmieniły. Ach, Boże miły! to pan napisał „Potop“? I pewnie nie kto inny, bom widział „landszaft“. Ot i dobra godzina! Ale już ja panu za te „istorje“ o naszych stronach tak pokażę kościół i wszystko, co w nim jest, jak nikomu nie pokazuję.
Weszliśmy do katedry i pokazywał mi ją rze-