Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  40  —

— Bo miał morską chorobę, ale spójrz jeno na jego twarz i barki. Pachołek, jak dąb, niech się tylko trochę odżywi...
— Tak, odżywi! Czterech będzie teraz, dzięki twojej mądrości, darmozjadów, którzy w tydzień więcej pożrą i wypiją, niż w miesiąc zarobią.
Tu, zmierzywszy gniewnym wzrokiem niewolnika, spytała nagle:
— Czego patrzysz na mnie, jak kozieł na wodę?
A niewolnik skłonił się i odpowiedział:
— Ja się wykupię, pani... Pochodzę z dobrej rodziny i mam możnych przyjaciół.
— Na Atenę Ergane! — zawołała Akryzione. — Znamy się na tych dobrych rodzinach i tych wszystkich przyjaciołach. Każdy nowo kupiony tak mówi, żeby go napychać jadłem po gardło i nie zapędzać do roboty. Coś za jeden?
— Jestem Ateńczyk, pani, syn Aristona z Kollitu. Imię moje jest Arystokles, a przezwisko, które może obiło się o twe uszy... Platon.
— Plato? Pierwsze słyszę! A umiesz strzyc i golić?
— Nie, pani.
Na to Akryzione zwróciła się znów do męża:
— Zgóry wiedziałam, że będzie do niczego...
1906.