Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 255.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zem ucztę wieczorną, przedstawienie bowiem miało się odbywać wieczorem, w rzęsiście oświetlonym amfiteatrze.
Jakoż o zmroku cały budynek napełnił się szczelnie; augustianie z Tigellinem na czele przybyli wszyscy, nietyle dla samego widowiska, jak dla okazania po ostatniem zajściu Cezarowi swej wierności i porozmawiania o Chilonie, o którym mówił cały Rzym.
Opowiadano więc sobie na ucho, że Cezar, wróciwszy z ogrodów, wpadł w wściekłość i nie mógł zasnąć, że opadały go strachy i dziwne widzenia, skutkiem których nazajutrz zapowiedział swój prędki wyjazd do Achai. Inni wszelako przeczyli temu, twierdząc, że teraz okaże się tembardziej nieubłaganym względem chrześcijan. Nie brakło jednak i tchórzów, którzy przewidywali, że oskarżenie, jakie Chilon rzucił w twarz Cezarowi wobec tłumów, może mieć najgorsze następstwa. Byli wreszcie i tacy, którzy przez ludzkość prosili Tigellina, by zaniechał dalszych prześladowań.
— Patrzcie, dokąd idziecie, — mówił Barkus Soranus. — Chcieliście zaspokoić zemstę ludu i wpoić w niego przekonanie, że kara spada na winnych, a skutek jest wprost przeciwny.
— Prawda! — dodał Antistiusz Verus, — wszyscy szepczą sobie teraz, że oni niewinni. Jeśli to ma być zręczność, to Chilo miał słuszność, mówiąc,