Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 189.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lazem twarzy zmarłych. Za jeden aureus dotknie trumny, nie ciała.
— Powiedz mu, że dostanie pełną „kapsę“ aureusów — rzekł Petroniusz. — Ale czy potrafisz dobrać pewnych pomocników?
— Potrafię dobrać takich, którzyby za pieniądze sprzedali własne żony i dzieci.
— Gdzie ich znajdziesz?
— W samem więzieniu lub na mieście. Stróże, raz zapłaceni, wprowadzą, kogo zechcą.
— W takim razie wprowadzisz, jako najemnika, mnie — rzekł Viniciusz.
Lecz Petroniusz począł mu odradzać z całą stanowczością, aby tego nie czynił. Pretorianie mogliby go poznać nawet w przebraniu i wszystko mogłoby przepaść. „Ani w więzieniu, ani przy Cuchnących dołach! (mówił). Trzeba, żeby wszyscy i Cezar i Tigellinus byli przekonani, że ona umarła, inaczej bowiem nakazaliby w tej chwili pościg. Podejrzenia możemy uśpić tylko w ten sposób, że gdy ją wywiozą w góry Albańskie lub dalej, do Sycylii, my zostaniemy w Rzymie. W tydzień lub dwa dopiero ty zachorujesz i wezwiesz Neronowego lekarza, który ci każe wyjechać w góry. Wówczas połączycie się, a potem...“
Tu zamyślił się na chwilę, a następnie machnąwszy dłonią rzekł:
— Potem nadejdą może inne czasy.
— Niech Chrystus zmiłuje się nad nią — rzekł