Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy macie rozkaz nie wpuszczać nikogo? — spytał Viniciusz.
— Nie, panie. Znajomi będą odwiedzali uwięzionych i w ten sposób wyłapiemy więcej chrześcijan.
— Zatem mnie wpuść — rzekł Viniciusz.
I, ścisnąwszy dłoń Petroniusza, rzekł mu:
— Zobacz Akte, a ja przyjdę dowiedzieć się, jaką ci dała odpowiedź...
— Przyjdź — odpowiedział Petroniusz.
W tej chwili pod ziemią i za grubymi murami ozwało się śpiewanie. Pieśń, zrazu głucha i stłumiona, rosła coraz bardziej. Głosy męskie, kobiece i dziecinne łączyły się w jeden zgodny chór. Całe więzienie poczęło w ciszy świtania śpiewać, jak harfa. Lecz nie były to głosy żałości, ni rozpaczy. Owszem, brzmiała w nich radość i tryumf.
Żołnierze spojrzeli na siebie ze zdumieniem. Na niebie zjawiły się pierwsze złote i różowe blaski jutrzni.