Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powiedzą o was potomne wieki, gdy opuścicie takiego artystę, jak ja.
Tu nagle uderzył się w czoło i zawołał:
— Prawda!... Wśród tych trosk zapominam i ja, kim jestem.
To rzekłszy, zwrócił się do Petroniusza z twarzą całkiem już rozjaśnioną.
— Petroniuszu — rzekł — lud szemrze, ale gdybym wziął lutnię i wyszedł z nią na pole Marsowe, gdybym zaśpiewał mu tę pieśń, którą śpiewałem wam w czasie pożaru, czy sądzisz, że nie wzruszyłbym go mym śpiewem, jak niegdyś Orfeusz wzruszał dzikie zwierzęta?
Na to Tuliusz Senecio, któremu pilno było wrócić do swoich niewolnic, przywiezionych z Antium i który niecierpliwił się oddawna, rzekł:
— Bezwątpienia, Cezarze, gdyby ci pozwolili rozpocząć.
— Jedźmy do Hellady! — zawołał z niechęcią Nero.
Lecz w tej chwili weszła Poppea, a za nią Tigellinus. Oczy obecnych zwróciły się mimowoli ku niemu, nigdy bowiem żaden tryumfator nie wjeżdżał z taką dumą na Kapitol, z jaką on stanął przed Cezarem.
Poczem jął mówić zwolna i dobitnie, głosem, w którym był jakby zgrzyt żelaza:
— Wysłuchaj mnie, Cezarze, albowiem mogę ci powiedzieć: znalazłem! Ludowi potrzeba zemsty