Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasz lub sami jeździli do nich. Czy chcesz, byśmy zabrali ze sobą Piotra Apostoła? On przyciśnięty wiekiem i pracą. Paweł będzie nas także odwiedzał, nawróci Aulusa Plauciusza i jako żołnierze zakładają kolonie w odległych krajach, tak my założymy kolonię chrześcijan.
Lygia podniosła rękę i wziąwszy dłoń Viniciusza, chciała przycisnąć do niej usta, lecz on począł mówić, szepcąc, jakby się bał spłoszyć szczęście:
— Nie, Lygio! nie! to ja czczę cię i uwielbiam, daj mi ty ręce.
— Kocham cię.
Lecz on przycisnął już usta do jej białych, jak jaśmin, dłoni i przez chwilę słyszeli tylko bicie własnych serc. W powietrzu nie było najmniejszego powiewu i cyprysy stały tak nieruchome, jakby również zatrzymały dech w piersiach...
Nagle ciszę przerwał grzmot niespodziany, głęboki i jakby wychodzący z pod ziemi. Dreszcz przebiegł przez ciało Lygii, Viniciusz zaś powstawszy, rzekł:
— To lwy ryczą w wiwariach...
I poczęli oboje nasłuchiwać. Tymczasem pierwszemu grzmotowi odpowiedział drugi, trzeci, dziesiąty, ze wszystkich stron i dzielnic. W mieście bywało czasem po kilka tysięcy lwów, pomieszczonych przy różnych arenach, i nieraz nocami, zbliżając się do krat i opierając o nie olbrzymie głowy, głosiły w ten sposób swą tęsknotę za wolnością