Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ursusie, pilnuj jej, jak źrenicy oka, bo to nietylko twoja, lecz i moja — domina!
To powiedziawszy, chwycił jej rękę i przycisnął do niej usta, ku wielkiemu zdumieniu gawiedzi, która nie mogła zrozumieć oznaki takiej czci ze strony świetnego augustianina dla dziewczyny, przybranej w proste, niemal niewolnicze szaty.
— Bądź zdrowa...
Poczem oddalił się prędko, gdyż cały orszak cezaryański posunął się był znacznie naprzód. Apostoł Piotr przeżegnał go nieznacznym znakiem krzyża, zaś dobry Ursus począł go zaraz wysławiać, rad, że młoda pani słucha chciwie i patrzy na niego z wdzięcznością.
Orszak oddalał się i przesłaniał kłębami złotej kurzawy, lecz oni patrzyli jeszcze długo w ślad za nim, póki nie zbliżył się do nich Demas, młynarz, ten sam, u którego pracował nocami Ursus.
Ów, ucałowawszy rękę Apostoła, począł go prosić, by wstąpili do niego na posiłek, mówiąc, że dom jego jest blizko Emporium, oni zaś muszą być głodni i zmęczeni, spędziwszy większą część dnia przy bramie.
Poszli więc razem i odpocząwszy i posiliwszy się w jego domu, pod wieczór dopiero wracali na Zatybrze. Mając zamiar przejść rzekę przez most Emiliusza, szli przez clivus Publicus, idący środkiem wzgórza Awentyńskiego między świątyniami Dyany i Merkurego. Apostoł Piotr patrzył z wyżyny na