Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czyś to dziś dopiero spostrzegł?
— Nie. Ale widzisz, tyś mi dowodził, że nauka chrześcijańska jest nieprzyjaciółką życia, bo nakłada na nie więzy. A czyż mogą być twardsze, niż te, które nosimy? Tyś mówił: Grecya stworzyła mądrość i piękność, a Rzym moc. Gdzież nasza moc?
— Zawołaj sobie Chilona. Nie mam dziś żadnej ochoty do filozofowania. Na Herkulesa! nie ja stworzyłem te czasy i nie ja za nie odpowiadam. Mówmy o Antium. Wiedz, że czeka cię tam wielkie niebezpieczeństwo i że lepiejby może było dla ciebie zmierzyć się z tym Ursusem, który zdławił Krotona, niż tam jechać, a jednak nie możesz nie jechać.
Viniciusz skinął niedbale dłonią i rzekł:
— Niebezpieczeństwo! My wszyscy brodzimy w mroku śmierci i co chwila jakaś głowa zanurza się w ów mrok.
— Czy mam ci wyliczać wszystkich, którzy mieli trochę rozumu i dlatego mimo czasów Tyberyusza, Kaliguli, Klaudyusza i Nerona dożyli ośmdziesięciu lub dziewięćdziesięciu lat? Niech ci za przykład posłuży choćby tylko taki Domiciusz Afer. Ten zestarzał się spokojnie, choć całe życie był złodziejem i łotrem.
— Może dlatego! może właśnie dlatego! — odpowiedział Viniciusz.
Poczem jął przeglądać listę i rzekł:
— Tigellinus, Vatiniusz, Sekstus Afrykanus, Aquilinus Regulus, Suiliusz Nerulinus, Eprius Marcel-