Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gia miała jakiekolwiek złudzenia, że to, co słyszał na Ostrianum, mogło podziałać na jego nieużytą naturę, to złudzenia owe musiały pierzchnąć. Zmienił się tylko dla niej, lecz po za tem jednem uczuciem pozostało mu w piersi dawne surowe i samolubne, prawdziwie rzymskie i zarazem wilcze serce, niezdolne, nietylko do odczucia słodkiej nauki chrześcijańskiej, ale nawet i wdzięczności.
Odeszła wreszcie, pełna wewnętrznej troski i niepokoju. Niegdyś w modlitwie ofiarowała Chrystusowi serce pogodne i istotnie czyste, jak łza. Teraz pogoda ta była zmącona. Do wnętrza kwiatu dostał się jadowity owad i począł w nim huczyć. Nawet sen, mimo nieprzespanych dwóch nocy, nie przyniósł jej ukojenia. Śniło jej się, że na Ostrianum Nero na czele orszaku augustianów, bachantek, korybantów i gladyatorów tratuje uwieńczonych w róże wozem tłumy chrześcijan, a Viniciusz chwyta ją w ramiona, wciąga na kwadrygę i, cisnąc ją do piersi, szepcze: „Pójdź z nami!“