Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poznał też to z jego twarzy, więc w jednej chwili, nie okazawszy ni powątpiewania, ni zdziwienia, podniósł oczy w górę i zawołał:
— Łotr to był wierutny, panie! Wszakżem cię ostrzegał, byś mu nie ufał. Wszystkie moje nauki obijały się o jego głowę, jak groch o ścianę. W całym Hadesie niema dla niego mąk dostatecznych. Bo kto nie może być uczciwym człowiekiem, ten poniekąd musi być łotrem; komuż zaś trudniej zostać uczciwym, niż łotrowi? Ale żeby napadać na swego dobroczyńcę i pana tak wspaniałomyślnego... O bogowie!...
Tu jednak wspomniał, że w czasie drogi przedstawiał się Ursusowi jako chrześcijanin — i umilkł.
Viniciusz rzekł:
— Gdyby nie „sica“, którą miałem ze sobą, byłby mnie zabił.
— Błogosławię tę chwilę, w której doradziłem ci wziąć choć nóż.
Lecz Viniciusz zwrócił na Greka badawcze spojrzenie i spytał:
— Coś czynił dziś?
— Jakto? Czym ci, panie, nie powiedział, żem czynił śluby za twoje zdrowie?
— I nic więcej?
— I wybierałem się właśnie odwiedzić cię, gdy tamten dobry człowiek nadszedł i powiedział mi, że mnie wzywasz.
— Oto jest tabliczka. Pójdziesz z nią do mego