Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

winy się stało, ale na nas musiałby spaść gniew prawa...
— Prześladowania się nie bójcie — rzekł Viniciusz. — Ja was osłonię.
Kryspus nie chciał mu odpowiedzieć, że chodzi im nietylko o prefekta i policyę, ale że, nie mając zaufania i do niego także, chcą zabezpieczyć Lygię przed dalszym jego pościgiem.
— Panie, — rzekł — prawa twoja ręka jest zdrowa — więc oto tabliczki i styl: napisz do sług, aby przyszli do ciebie dziś wieczór z lektyką i odnieśli cię do twego domu, w którym ci będzie wygodniej, niż wśród naszego ubóstwa. — My tu mieszkamy u biednej wdowy, która wkrótce nadejdzie z synem swoim — i owo pacholę odniesie twój list, my zaś musimy wszyscy szukać innego schronienia.
Viniciusz pobladł, pojął bowiem, że chcą go rozłączyć z Lygią, i ze gdy straci ją ponownie, to może nigdy w życiu jej nie ujrzeć... Rozumiał wprawdzie, że zaszły między nią i nim rzeczy wielkie, na mocy których, chcąc ją posiąść, musi szukać jakichś nowych dróg, o których nie miał jeszcze czasu myśleć. Rozumiał również, że cokolwiekby powiedział tym ludziom — choćby im zaprzysiągł, że wróci Lygię Pomponii Graecinie, to mu mają prawo nie uwierzyć i nie uwierzą. Przecie mógł to uczynić już dawniej; przecie mógł, zamiast prześladować Lygię, udać się do Pomponii — i przysiądz