Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 317.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zmartwiał! albowiem przez drzwi cubikulum ujrzał olbrzymią postać Ursusa.
Na ów widok uczuł, że nogi i głowa jego stają się zimne jak lód, serce przestaje bić w piersiach, po krzyżu chodzą roje mrówek... Czas jakiś nie mógł przemówić, następnie jednak, szczękając zębami, rzekł, a raczej wyjęczał:
— Syro! niema mnie... nie znam... tego... dobrego człowieka...
— Powiedziałam mu, że jesteś i że śpisz, panie — odrzekła dziewczyna — on zaś żądał, by cię rozbudzić...
— O bogi!.. każę cię...
Lecz Ursus, jakby zniecierpliwiony zwłoką, zbliżył się do drzwi cubikulum i, schyliwszy się, wsadził do wnętrza głowę.
— Chilonie Chilonidesie! — rzekł.
Pax tecum! pax, pax! — odpowiedział Chilo. — O, najlepszy z chrześcijan! Tak! jestem Chilonem, ale to omyłka... Nie znam cię!
— Chilonie Chilonidesie — powtórzył Ursus. — Pan twój, Viniciusz, wzywa cię, abyś się do niego udał wraz ze mną.



KONIEC TOMU PIERWSZEGO.