Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 277.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak edykt ten jest zniesiony. Lecz chrześcijanie kryją się przed Żydami i przed ludnością, która, jak ci wiadomo, posądza ich o zbrodnie i nienawidzi.
Czas jakiś szli w milczeniu, poczem Chilo, którego strach zwiększał się w miarę odległości od bram, rzekł:
— Wracając od Euriciusza, pożyczyłem od jednego balwierza peruki i w nozdrza wsadziłem sobie dwa ziarnka bobu. Nie powinni mnie poznać. Ale gdyby i poznali, to nie zabiją. To nieźli ludzie! to nawet bardzo uczciwi ludzie, których kocham i cenię.
— Nie ujmuj ich sobie pochwałami przedwcześnie — odpowiedział Viniciusz.
Weszli teraz w wązki wądół, zamknięty z boku jakby dwoma okopami, nad którymi przerzucał się w jednem miejscu akwedukt. Księżyc tymczasem wychylił się z za chmur i na końcu wąwozu ujrzeli mur, pokryty obficie srebrzącymi się w świetle miesięcznem bluszczami. Było to Ostrianum.
Viniciuszowi zaczęło bić serce żywiej.
Przy bramie dwaj fossorowie odbierali znaki. Po chwili Viniciusz i jego towarzysze znaleźli się w miejscu dość obszernem, zamkniętem ze wszystkich stron murem. Gdzieniegdzie stały tu osobne pomniki, w środku zaś widać było właściwe hypogeum, czyli kryptę, leżącą w niższej swej części pod powierzchnią gruntu, w której były grobowce; przed wejściem