Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oj! — zawołał Chilo, który nie wyobrażał sobie, by Ursus był tak silnym.
Lecz Kroto uśmiechnął się pogardliwie.
— Podejmuję się, dostojny panie — rzekł — porwać tą oto ręką, kogo mi każesz, a tą drugą obronić się przeciw siedmiu takim Lygom i przynieść ci dziewicę do domu, choćby wszyscy chrześcijanie z Rzymu gonili za mną, jak kalabryjskie wilki. Jeśli tego nie dokażę, pozwolę sobie dać batogi na tem impluwium.
— Nie pozwól mu na to, panie! — zawołał Chilo. — Poczną w nas godzić kamieniami, a wówczas co jego siła pomoże? Czyż nie lepiej zabrać dziewicę z domu i nie narażać ani jej, ani siebie na zgubę?
— Tak ma być, Krotonie — rzekł Viniciusz.
— Twoje pieniądze, twoja wola! Pamiętaj tylko, panie, że jutro jadę do Benewentu.
— Mam pięciuset niewolników w samem mieście — odpowiedział Viniciusz.
Poczem dał im znak, by odeszli, sam zaś udał się do biblioteki i siadłszy, napisał do Petroniusza następne słowa:
„Chilon odnalazł Lygię. Dziś wieczór udaję się z nim i z Krotonem do Ostrianum i porwę ją zaraz lub jutro z domu. Niech bogowie zleją na cię wszelkie pomyślności. Bądź zdrów, carissime, gdyż radość nie pozwala mi pisać dłużej“.
I złożywszy trzcinę, począł przechadzać się szyb-