Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchaj, Viniciuszu — przerwał Petroniusz — czym ci tego samego słowo w słowo nie mówił?
— Honor to dla mnie — rzekł Chilo. — Dziewica, panie — mówił, zwracając się znów do Viniciusza — niechybnie czci jednakie bóstwo z tą najcnotliwszą z Rzymianek, z tą prawdziwą matroną stolatą[1], Pomponią. Słyszałem i to, że Pomponia była sądzona w domu za wyznawanie jakichś obcych bóstw, nie mogłem się jednak od jej sług dowiedzieć, jakie jest owo bóstwo i jak się zowią jego wyznawcy. Gdybym mógł o tem wiedzieć, udałbym się do nich, stałbym się najpobożniejszym między nimi, i zyskał ich ufność. Lecz ty, panie, który jak wiem także, spędziłeś kilkanaście dni w domu szlachetnego Aulusa, czy możesz dać mi jaką o tem wiadomość?
— Nie mogę — rzekł Viniciusz.
— Pytaliście mnie długo o różne rzeczy, szlachetni panowie i ja odpowiadałem na pytania, pozwólcie, bym je teraz zadawał. Czy nie widziałeś, cny trybunie, żadnych posążków, żadnych ofiar, żadnych oznak, żadnych amuletów na Pomponii lub na twej boskiej Lygii? Czy nie widziałeś, aby kreśliły między sobą jakieś znaki, zrozumiałe dla nich tylko?
— Znaki?... Czekaj!... Tak! Widziałem raz, jak Lygia nakreśliła na piasku rybę.
— Rybę? Aa! Ooo! Czy uczyniła to raz, czy kilkakrotnie?

  1. Przypis własny Wikiźródeł matrona stolata – dostojna pani.