Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skronie, począł mówić prędko, jak człowiek, który trawiony chorobą, nie chce słyszeć o niczem:
— Nie! nie!.. Nic mi po niej! Nic mi po innych... Dziękuję ci, ale nie chcę! i idę szukać tamtej po mieście. Każ mi dać gallijską lacernę z kapturem. Pójdę za Tyber... Gdybym choć Ursusa mógł zobaczyć!..
I wyszedł śpiesznie. Petroniusz zaś, widząc, że istotnie nie może usiedzieć na miejscu, nie próbował go wstrzymywać. Biorąc jednak odmowę Viniciusza za chwilową niechęć do każdej kobiety, która nie była Lygią, i nie chcąc, by wspaniałomyślność jego poszła na marne, zwróciwszy się do niewolnicy, rzekł:
— Eunice, wykąpiesz się, namaścisz i przybierzesz, a potem pójdziesz do domu Viniciusza.
Lecz ona padła przed nim na kolana i ze złożonemi rękoma poczęła go błagać, by jej nie oddalał z domu. Ona nie pójdzie do Viniciusza i woli tu nosić drwa do hypokaustum, niż tam być pierwszą ze sług. Nie chce! nie może! i błaga go, by zlitował się nad nią. Niechaj ją każe chłostać codziennie, byle jej nie wysyłał z domu.
I, trzęsąc się jak liść, zarazem z bojaźni i uniesienia, wyciągała ku niemu ręce, on zaś słuchał jej ze zdumieniem. Niewolnica, która śmie się wypraszać od spełnienia rozkazu, która mówi: „nie chcę i nie mogę“, była czemś tak niesłychanem w Rzymie, że Petroniusz na razie nie chciał uszom uwie-