Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

złotych prętach, któremi wachlowały ją lekko, a zarazem i zasłaniały przed palącem jeszcze jesiennem słońcem, przed nią zaś czarna, jak heban, Etyopka, o wydętych, jakby wezbranych mlekiem, piersiach, niosła na ręku dziecko, owinięte w purpurę ze złotą frędzlą. Akte i Lygia powstały, mniemając, że Poppea przejdzie obok ławki, nie zwróciwszy na nie uwagi, lecz ona zatrzymała się przed niemi i rzekła:
— Akte, dzwonki, któreś przyszyła na ikunkuli (lalce), źle były przyszyte; dziecko oderwało jeden i poniosło do ust; szczęście, że Lilith zobaczyła dość wcześnie.
— Wybacz, boska — odpowiedziała Akte, krzyżując ręce na piersi i pochylając głowę.
Lecz Poppea poczęła patrzeć na Lygię.
— Co to za niewolnica? — spytała po chwili.
— To nie jest niewolnica, boska Augusto, ale wychowanka Pomponii Graeciny i córka króla Lygów, dana przez tegoż, jako zakładniczka, Rzymowi.
— I przyszła cię odwiedzić?
— Nie, Augusto. Od onegdaj mieszka w pałacu.
— Była wczoraj na uczcie?
— Była, Augusto.
— Z czyjego rozkazu?
— Z rozkazu Cezara...
Poppea poczęła jeszcze uważniej patrzeć na Lygię, która stała przed nią z głową pochyloną, to