przed niedawnym czasem poświęcił ją Jowiszowi, za co cały Rzym składał mu dziękczynienie, jakkolwiek po cichu szeptano sobie, iż poświęcił ją dlatego, że, jak wszyscy z jego rodziny, zarastał na czerwono. W jego silnie występującem nad brwiami czole, było jednak coś olimpijskiego. W ściągniętych brwiach znać było świadomość wszechmocy; lecz pod tem czołem półboga mieściła się twarz małpy, pijaka i komedyanta, próżna, pełna zmiennych żądz, zalana mimo młodego wieku tłuszczem, a jednak chorobliwa i plugawa. Lygii wydał się wrogim, lecz przedewszystkiem ohydnym.
Po chwili położył szmaragd i przestał patrzyć na nią. Wówczas ujrzała jego wypukłe niebieskie oczy, mrużące się pod nadmiarem światła, szkliste, bez myśli, podobne do oczu umarłych.
On zaś, zwróciwszy się do Petroniusza, rzekł:
— Czy to jest owa zakładniczka, w której się kocha Viniciusz?
— To ona — odrzekł Petroniusz.
— Jak się nazywa jej naród?
— Lygowie.
— Viniciusz uważa ją za piękną?
— Przybierz w niewieście peplum spróchniały pień oliwny, a Viniciusz uzna go za piękny. Ale na twojem obliczu, o znawco niezrównany, czytam już wyrok na nią! Nie potrzebujesz go ogłaszać! Tak jest! zasucha! chuderlawa, istna makówka na cienkiej łodydze, a ty, boski esteto, cenisz w ko-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 107.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.