Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stała się świszczącą, a jednak najszczęśliwsze chwile mego życia spędziłem w Brytanii...
— Bo zwycięskie — dorzucił Viniciusz.
Lecz Petroniusz, zląkłszy się, by stary wódz nie zaczął opowiadać o dawnych swych wojnach, zmienił przedmiot rozmowy. Oto w okolicy Praeneste wieśniacy znaleźli martwe wilcze szczenię o dwu głowach, w czasie zaś onegdajszej burzy piorun oberwał narożnik w świątyni Luny, co było rzeczą, ze względu na spóźnioną jesień, niesłychaną. Niejaki też Cotta, który mu to opowiadał, dodawał zarazem, iż kapłani tejże świątyni przepowiadają z tego powodu upadek miasta, lub co najmniej ruinę wielkiego domu, która tylko nadzwyczajnemi ofiarami da się odwrócić.
Aulus, wysłuchawszy opowiadania, wyraził zdanie, że takich oznak nie można jednak lekceważyć. Że bogowie mogą być zgniewani przebraną miarą zbrodni, w tem nie masz nic dziwnego — a w takim razie ofiary błagalne są zupełnie na miejscu.
Na to Petroniusz rzekł:
— Twój dom, Plautiuszu, nie jest zbyt wielki, choć mieszka w nim wielki człowiek; mój jest wprawdzie zaduży na tak lichego właściciela, ale również mały. A jeśli chodzi o ruinę jakiegoś, tak wielkiego, jak naprzykład „domus transitoria“, to czy opłaci się nam składać ofiary, by tę ruinę odwrócić?
Plautiusz nie odpowiedział na to pytanie, która