Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  231  —

na wystawie, najlepszym na to dowodem. Treść tak prosta, jak tylko można sobie wyobrazić. Godzina ranna; na wąskim zaułku poczynają zbierać się chłopi i wiejskie baby — wdali kilka wozów. Gromadki ludzi stoją, rozmawiają, targują przy straganie, lub pożywiają się zakupioną żywnością. Wyobraźnia nie ma tu nic do roboty. Życie powszednie samo wypowiada wszystko, co jest do powiedzenia. O uczucia obraz także nie potrąca — widzowi tylko pozostaje to zadowolenie, jakie daje prawda, uchwycona niezmiernie trafnie na gorącym uczynku w szczegółach i w szczególności. Ale zato to uczucie zadowolenia jest zupełne. Prawda i prawda wszędzie. Każdy to widział, każdy w sobie samym znajduje kryterjum, że tak jest, a nie inaczej. Prócz tego co za wyborna technika! Rzeczy i ludzie trochę może za twardzi w kolorycie, ale zresztą co za typy, jak malowane twarze, sukmany, wozy, stragany, zapasy żywności i co za rysunek wszystkiego! Dzięki powyższym przymiotom temat powszedni zmienia się w obraz niepowszedni. Przyczynia się do tego i szlachetne pojęcie przedmiotu. Widzieliśmy niedawno obraz, — nie pamiętamy, czyj — którego treść zaczerpniętą jest także z życia ludowego. Parobczak wiejski ściska na nim dziewczynę wedle komina tak zamaszyście, że aż jej nogi odrywają się od ziemi. Malowidło jest poprawne, realizm chłopskiego życia schwytany, jak i u Witkiewicza, także na gorącym uczynku, ale przedmiot pojęty został płasko i wbrew dobremu smakowi. A wszakże malarz ze