Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać! To było dla próby, nic, tylko dla próby! Ja dla waćpana... Zosia... przemówże za ojcem!

ZOSIA

Panie Zaremba, ja się czegoś domyślam... Ale nie męczcie ojca, bo nie wytrzymam.

ŁYKAJ-BEJ
(wychylił jednym haustem kielich świeżego wina)

No, przecież płomień zalałem. Słuchaj-no, Zaremba. I ja niegdyś w Krymie kochałem się w jednej królewnie murzyńskiej, ale gdy ojciec jej kazał mi ją po drzewach gonić, tego nie chciałem uczynić, bom też nie żadna małpa, jeno szlach... te, jeno bej, z godnej familji Łykajów. Nie, bracie, skoro ci jej nie chcą dać, toć ich błagać nie będziesz.

OLIWJUSZ

Cóż robić, oto rycerz! Panie beju! Łaskawco, dobrodzieju, nie namawiajcie go, aby mi dziecko pokrzywdził. Ona go miłuje i on ją... Pomrą z żałości. Nie odmawiajcie! Bądźcie im swatem... połączcie ich...

ŁYKAJ-BEJ

Naprawdę się tak miłujecie?...
Allah! Bismillah! Niechże wam idzie na zdrowie...

OLIWJUSZ

Tak! tak! na zdrowie! Wina, lepszego, niż to! Weselnego!