Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  120  —

z Zachodu, którzy nie zaznali jeszcze siły polskiego ramienia, rozniosą wieść po świecie, że oprzeć się jej niepodobna... Posiłki przestaną wówczas napływać z Niemiec, a z zakonu wyciekną resztki krwi.
I przerażony tą myślą Kochmeister, lubo wojska jego przewyższały liczbą polskie zastępy, postanowił bitwy nie przyjmować.
Więc po chwili trąby niemieckie dały znak do odwrotu, wojska zaś, zastawiwszy się od Polaków wozami, poczęły się cofać pośpiesznie.
A Polaków ogarnęło zdumienie: „Jakoż jest?“ mówili między sobą: „Sami k’nam przyszli, a teraz tyły podają? Zaprawdę jest w tem jakowyś podryw, który udaremnim, następując na nich bez zwłoki“.
Tak mówiąc, ruszyli naprzód i rozpoczął się pościg, który wkrótce okazał się zgubnym dla krzyżaków. Nie mieli już oni owych przesławnych, na wagę niemal złota opłacanych łuczników angielskich, którzy legli prawie wszyscy pod Grunwaldem. Natomiast w wojsku królewskiem był cały oddział Mazowszan puszczańskich, od dziecka do łuku przywykłych. Ci, wysuwając się naprzód, razili konie pod rycerstwem i samych rycerzy; gdy chciano na nich uderzyć, cofali się szybko, a na ich miejsce występowała gotowa do boju konnica. Lecz wówczas Kochmeister znów nakazywał odwrót i zgubny dla Niemców pościg rozpoczynał się w dalszym ciągu.
Aż wreszcie opadli swego wodza co najprzedniejsi rycerze niemieccy i poczęli mu gorzkiemi