Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Struchleli, słysząc to, Ateńczycy i wyciągnęli błagalnie ręce, triumwir zaś powtórzył z większym jeszcze naciskiem:
— Tak jest! — bez bojaźni bożej i bez wiary. Wasi przodkowie skazali na śmierć za bezbożność najmędrszego z ludzi, Sokratesa, ale was stokroć słuszniej możnaby nazwać bezbożnikami. A jeśli wy, nibyto ojcowie miasta, dajecie taki przykład, do czegóż dojdzie gmin ateński i na co wyrośnie wasza młodzież? Na szczęście, nawet i w Atenach istnieją kary na bezbożników, drżyjcie zatem, albowiem zawisła nad wami zemsta praw boskich i ludzkich!
A oni istotnie drżeć poczęli, gdyż dusze ich ogarnął „boski popłoch“, a przytem i kolana nie miały już dawnej siły młodzieńczej.
— Panie! — zapytał eponim, głosem do jęku podobnym — wiemy, iż jako Bóg mylić się nie możesz, ale racz nam oznajmić przyczynę twego słusznego gniewu, bo oto chitony stały się na nas mokre od zimnego potu, który wystąpił na nasze ciała.
— Pytacie o przyczynę? — odrzekł z gorzką ironją Antonjusz. — Więc do tego stopnia doszła wasza zatwardziałość, że sami nie możecie się jej domyślić? Na Styks i wszystkie czeluści Hadesu, do których dziś jeszcze zstąpicie! Toż gdybym ja, Antonjusz-Dionizjusz, pojął za małżonkę córkę ostatniego chłopa ateńskiego, jeszczeby ten chłop pomyślał dla niej o posagu. A wy! — wy daliście mi w małżeństwo boginię, patronkę waszego miasta