Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 1071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sługa wasz, ale w ciemności nie możecie mnie rozeznać. Czy pamiętacie Sanderusa?
— Prze Bóg! — zawołał Zbyszko.
I na chwilą odżyły w nim wspomnienia przeżytych smutków, bólów i dawnej niedoli, tak samo, jak parę tygodni temu, gdy po połączeniu się wojsk królewskich z chorągwiami książąt mazowieckich, spotkał po długiem niewidzenia dawnego swego giermka Hlawę.
Więc rzekł:
— Sanderus! Hej! Pamiętam i te dawne czasy i ciebie! Cożeś od onej pory porabiał i gdzieś się obracał? Żali już nie nosisz relikwii?
— Nie, panie. Aż do ostatniej wiosny w Długolesie, ale że nieboszczyk ojciec mój wojennem rzemiosłem się zajmował, przeto, gdy wojna wybuchła, zaraz mi zbrzydła miedź na kościelnych dzwonach, a zbudziła się chętka do żelaza i stali.
— Co słyszę! — zawołał Zbyszko, który jakoś nie mógł sobie wyobrazić Sanderusa, stawającego z mieczem, rohatyną, albo toporem do boju.
Ow zaś rzekł, podając mu strzemię:
— Rok temu z rozkazu biskupa płockiego chodziłem do pruskich krajów, przez co znaczną posługę oddałem, ale to później opowiem, a teraz siadajcie wasza wielkość na koń, gdyż ów hrabia czeski, którego wołacie Hlawa, czeka na was z wieczerzą w namiotach pana mego.
Więc Zbyszko siadł na koń i, zbliżywszy się do pana Lorche, jechał w pobok, aby swobo-