Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 1056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ganiści, różni słudzy klasztorni, a nawet klerycy i księża. Domyślano się, że znoszą wiadomości o wszystkiem, co się dzieje w Prusiech: o przygotowaniach wojennych, o utwierdzaniu zamków, o załogach, o wojskach najemnych i gościach. Jakoż szeptano sobie, że wojewodowie po miastach wojewódzkich, a w Krakowie rajcy krakowscy zamykali się z nimi całemi godzinami, słuchając ich i spisując ich wiadomości. Niektórzy wracali chyłkiem do Prus, a potem znowu zjawiali się w Królestwie. Dochodziły wieści z Krakowa, że król i panowie rada wiedzą przez nich o każdym kroku Krzyżaków.
Przeciwnie działo się w Malborgu. Pewien duchowny, zbiegły z tej okolicy, zatrzymał się u dziedziców Koniecpola i opowiadał im, że mistrz Ulryk i inni Krzyżacy nie troszczą się o wieści z Polski i że pewni są, iż jednym zamachem oręża zawojują i obalą na wieki wieków całe królestwo, „tak, aby ślad po niem nie został.“ Powtarzał przytem słowa mistrza, wypowiedziane na uczcie w Malborgu: „Im ich więcej będzie, tembardziej kożuchy w Prusiech potanieją.“ Gotowali się więc do wojny w radości i upojeniu, dufni we własną siłę i pomoc, którą im wszystkie, nawet najdalsze królestwa nadeślą.
Lecz mimo tych wszystkich wojennych oznak, przygotowań i zabiegów, wojna nie przychodziła tak prędko, jak sobie ludzie życzyli. Młodemu dziedzicowi z Bogdańca „cniło się“ już także w domu. Wszystko było oddawna gotowe; dusza rwa-