Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 1041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dumą i podziwem. Przyjeżdżał czasem do niego stary Wilk, aby z nim „ugwarzyć“ przy ognisku, albo też on sam odwiedzał go w tym zamiarze w Brzozowej, więc raz tak mu swoje myśli o tych „nowych porządkach“ wypowiedział:
— Wiecie! Aże mi czasem cudnie. Bo przecie wiadomo, że Zbyszko i w Krakowie na zamku u króla bywał, (ba! mało mu tam głowy nie ucięli) i na Mazowszu, i w Malborgu, i u księcia Janusza, a Jagienka też się w dostatku chowała, ale przecie własnego kasztelu nie mieli... Ale teraz to tak, jakby nigdy inaczej nie żywili... Chodzą, mówię wam, po komnatach, chodzą, chodzą — i służbie rozkazania dają, a jak się zmęczą, to sobie siedną. Prawy kasztelan i kasztelanowa! Mają ci też komnatę, w której z sołtysami, z karbowymi i z czeladzią obiadują, a w niej ławy, dla niego i dla niej wyższe — inni zaś poniżej siedzą i czekają, póki państwo godnie mis nie nałożą. Taki to dworski obyczaj, aże człek musi sobie przypominać, że to nie żadne wielkie państwo, jeno bratanek i bratankowa, którzy po ręku mnie starego boćkają, na pierwszym miejscu sadzą i dobrodziejem swoim zowią.
— Dla tego im też Pan Jezus błogosławi — zauważył stary Wilk.
Zaczem, pokiwawszy smutnie głową, popił miodu, poruszył żelaznym pogrzebaczem głownie w ognisku i rzekł:
— A mojemu chłopu się zczezło!
— Wola Boska.