Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0990.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz i oni nie zostali długo w Spychowie. Po dwóch tygodniach załatwił stary rycerz sprawy z Czechem, który osiadł dzierżawą na majętności, sam zaś na czele długiego szeregu wozów, otoczonych zbrojną czeladzią, ruszył z Jagienką w stronę Bogdańca. Niezupełnie radzi patrzali na owe wozy ksiądz Kaleb i stary Tolima, bo prawdę rzekłszy, Maćko złupił trochę Spychów — ale ponieważ Zbyszko całkiem zdał na niego rządy — nikt nie śmiał mu się sprzeciwiać. Zresztą byłby zabrał jeszcze więcej, gdyby go nie hamowała Jagienka, z którą sprzeczał się wprawdzie, wydziwiając na „babskie rozumy“ — ale której słuchał jednak prawie we wszystkiem.
Trumny Danusinej nie wzięli jednak, gdyż skoro Spychów nie został sprzedany, Zbyszko wolał, aby została z ojcami. Wieźli natomiast moc pieniędzy i różnych bogactw, w znacznej części złupionych swego czasu na Niemcach w rozlicznych bitwach, które stoczył z nimi Jurand. To też Maćko, spoglądając teraz na ładowne, pokryte rogażami wozy, radował się w duszy na myśl, jak wspomoże i urządzi Bogdaniec.
Zatruwała mu jednak tę radość obawa, że Zbyszko może poledz, ale znając sprawność rycerską młodzianka, nie tracił jednak nadziei, że wróci szczęśliwie, i z rozkoszą o tej chwili rozmyślał.
— Może to Bóg tak chciał, — mówił sobie — żeby wpierw dostał Zbyszko Spychów, a po-