Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0944.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciu widzieli polscy rycerze. Zdawać się mogło, że tam gmachy wyrastają na gmachach, tworząc w nizinnem z natury miejscu jakby górę, której szczytem był Stary zamek, a stokami Średni i rozłożyste Przedzamcze. Biła od tego olbrzymiego gniazda zbrojnych mnichów moc i potęga tak nadzwyczajna, że nawet długa i zwykle posępna twarz mistrza wypogodziła się nieco na ów widok.
— Ex luto Marienburg — z błota Marienburg — rzekł, zwracając się do Zyndrama — ale tego moc ludzka nie pokruszy.
Zyndram nie odpowiedział — i w milczeniu obejmował oczyma wszystkie baszty i ogrom murów, wzmocnionych potwornemi skarpami.
A Konrad von Jungingen dodał po chwili milczenia:
— Wy, panie, którzy się na twierdzach znacie, cóż nam o tej powiecie?
— Twierdza widzi mi się nie do zdobycia — odrzekł jakby w zamyśleniu rycerz polski — ale...
— Ale co? Co w niej możecie przyganić?
— Ale każda twierdza może zmienić panów.
Na to mistrz zmarszczył brwi.
— W jakiejże to myśli mówicie?
— W tej, że zakryte są przed oczyma ludzkiemi sądy i wyroki Boże.
I znów patrzał w zamyśleniu na mury, a Zbyszko, któremu Powała przetłómaczył należycie odpowiedź, spoglądał na niego z podziwem i wdzięcznością. Uderzyło go przytem w tej chwi-