Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0902.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pieniędzy część mi komtur lubawski zagrabił, ale te, którem przy napaści ukrył, tom odnalazł i teraz dałem je, panie, waszemu giermkowi do schowania, bo on w zamku u księcia mieszka, a tam im przezpieczniej, niż u mnie w gospodzie.
— To mój giermek jest tu, w Płocku? A co on tu robi? — zapytał ze zdziwieniem Zbyszko.
— On przecie po przywiezieniu Zygfryda odjechał z panną, która w Spychowie była, a teraz jest dworką tutejszej księżny. Tak ci wczoraj gadał.
Ale Zbyszko, który przygłuszon boleścią po śmierci Danusi, o nic w Spychowie nie pytał i o niczem nie wiedział, teraz dopiero przypomniał sobie, że Czech był naprzód z Zygfrydem wyprawiony — i na to wspomnienie serce ścisnęło mu się żalem i pomstą.
— Prawda! — rzekł. — A gdzie zaś ów kat? Co się z nim stało?
— Nie powiadał ksiądz Kaleb? Zygfryd powiesił się, i przejeżdżaliście, panie, wedle jego mogiły.
Nastała chwila milczenia.
— Mówił giermek — rzekł wreszcie Tolima — iże się do was wybiera, a byłby to już dawno uczynił, jeno że panny musiał pilnować, która tu po powrocie ze Spychowa chorzała.
A Zbyszko spytał znów, wstrząsnąwszy się z żałosnych wspomnień, jakby ze snu:
— Jakiej panny?