Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0875.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Litościwą macie i tak duszę, żeście kazali go pogrześć — odpowiedział Czech.
A następnie zaczął mówić z pewnem wahaniem:
— Ludzie prawię, ba! może i nie ludzie, jeno czarownice i czarowniki, że niby powróz, albo też rzemień z wisielca daje jakoweś szczęście we wszystkiem, ale nie wziąłem rzemienia z Zygfryda, bo ja dla was nie od czarnoksięstwa, tylko od Pana Jezusowej mocy szczęścia wyglądam.
Jagienka nie odrzekła na razie nic, i po chwili dopiero, westchnąwszy kilkakroć, rzekła jakby sama do siebie:
— Hej! Moje szczęście za mną, nie przedemną!

V.

Dopiero w dni dziewięć po wyjeździe Jagienki stanął Zbyszko na granicy Spychowa, ale Danusia była już tak bliska śmierci, że zupełnie stracił nadzieję, czy ją żywą ojcu dowiezie. Zaraz następnego dnia, gdy poczęła nie do rzeczy odpowiadać, spostrzegł, iż nie tylko umysł jej jest zwichnięty, ale że przytem i ciało ogarnia jakaś choroba, przeciw której niema już sił w tem wycieńczonem przez niewolę, więzienie, mękę i ustawiczny strach, dziecku. Może być, że odgłosy zaciekłej walki, jaką Zbyszko i Maćko stoczyli z Niemcami, przepełniły ten kielich przerażenia, i właśnie w tej chwili napadła ją owa choroba,