Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0874.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szli. Czech udał się też z nimi dla przykładu i przeżegnawszy się, przeciął własnoręcznie rzemień, na którym trup wisiał.
Zygfryda twarz zbłękitniała już na powietrzu i wyglądał dość okropnie, albowiem oczy miał niezamknięte i przerażone, usta zaś otwarte, jakby dla złapania ostatniego tchu. Prędko więc wykopali tuż obok dół i zepchnęli do niego ciało rękojeściami wideł, twarzą do ziemi, poczem przysypawszy je poczęli szukać kamieni, był bowiem obyczaj odwieczny, że pokrywano niemi samobójców, inaczej bowiem wstawali nocami i przeszkadzali podróżnym.
Kamieni było dosyć i na drodze i między mchami leśnymi, wkrótce więc urosła nad Krzyżakiem kopiasta mogiła, a potem Hlawa wyciął siekierą na pniu sosny krzyż, co uczynił nie dla Zygfryda, lecz aby złe duchy nie zbierały się w tem miejscu, i wrócił do orszaku.
— Dusza w piekle, a ciało w ziemi — rzekł do Jagienki. — Możem teraz jechać.
I ruszyli. Jednakże Jagienka, przejeżdżając udarła gałązkę sośnicy i cisnęła ją na kamienie, a za przykładem pani uczynili tak samo wszyscy inni, bo i to nakazywał także obyczaj.
Długi czas jechali w zadumie, rozmyślając o tym złowrogim mnichu-rycerzu, o karze, jaka go dosięgła, a wreszcie Jagienka rzekła:
— Sprawiedliwość Boska nie folguje. I nie godzi się nawet „Wieczny odpoczynek“ za niego odmówić, bo dla niego nie masz zmiłowania.